Kwiecień to była istna uczta dla blogerki modowej. Dosłownie całoroczna zawartość szafy mogła być w użyciu...
Od puchowej kurtki po sandałki. Pogoda, wedle przysłowia, serwowała nam wszystkie pory roku!
Nie mam w zwyczaju chowania czy wyciągnia sezonowych ubrań według pory roku. Wszystko wisi w szafie całorocznie oprócz kurtek, płaszczy i butów. Tak też z początkiem kwietnia część z nich wyczyściłam i spakowałam do pudeł zostawiając jedynie po jednej parze butów zimowych i jednej cieplejszej kurtce dla całej naszej rodzinki. Na te przyszła pora z majem więc pewnie w przyszłym tygodniu i one trafią do pudeł jako ostatnie, czekając do października...
Jako, że zrezygnowałam z cukru i słodyczy na okres Wilekiego Postu szukałam sobie substytutu do tych wszystkich godzin spędzonych zwykle przy pieczeniu słodkości... Rozwinęłam więc nieco szkrzydła w pieczeniu domowego pieczywa. Jak nie mogłam na słodko to choćby domowy chlebek, którego zapach idelanie wypełniał braki ciast :-)
Te 6 tygodni bez cukru czy innych słodkości o dziwo poszło mi zbyt łatwo, jak na cotygodniowego zajadacza domowego ciasta, bo na prawdę ani raz nie miałam jakiejś strasznej zachcianki na deser itp... Nawet herbatę na nowo polubiłam bo kiedyś nie wyobrażałam sobie pić jej bez dwóch łyżeczek cukru, a ilości herbaty wypiajanej przeze mnie w ciągu dnia przeliczać u mnie można było na hektolitry... A przeliczając do każdej herbaty 2 łyżeczki cukru to już wiecie co mam na myśli ;-)
Przyznam się jednak, że zrobiłam jeden wyjątek bo zjadłam mini kawałeczek Brownie upieczonego przez mojego Synka. No przecież nie mogłam nie spróbować! ;-)
Poza tym choć waga nic się nie zmieniła (co nie było powodem postu) to miłą niespodzianką była utrata kilku cm w talii (i chyba w biodrach?) bo spodnie się zrobiły na mnie luźne a niektóre wręcz wyglądają na ciut za duże!
Tak sobie myślę teraz, że szkoda byłoby mi to odzyskać więc staram się redukować ilość słodkości zjadanaych w ciągu dnia, napoje nadal piję bez cukru (i wcale mni to już nie przeszkadza) a domowe wypieki mają o wiele mniej cukru niż w przepisie lub używam cukrowych zamienników :-) I mam nadzieję w tym wytrwać bo moi domownicy nie mieli jeszcze nic przeciwko mniej-słodkim ciastom, albo nawet tego nie zauważyli?
Wracając do domowych przyzwyczajeń weekendowych wypieków, pierwsze wróciły drożdżowe rogaliki :-)
Z dżemem porzeczkowym jedna porcja a druga z kremem ciasteczkowym z przyprawami korzennymi :-)
Tacek było 4 razy tyle :-))))))
Wraz z majem sezon komunijny w pełni więc jeśli potrzebujecie zestawu na tą okazję, ale nie tylko na tą, to zapraszam Was do postu gdzie pokazałam Wam kilka inspiracji co założyć TUTAJ.
Na szczęście okazji do zrzucenia ciepłych kurtek czy płaszczy było znacznie więcej niż do ich założenia więc i stylizacje na blogu były nieco lżejsze ;-)
Rododendron - pierwszy raz będzie kwitł w tym roku :)
1. Część warzyw sieję a część kupuję w sadzonkach. / 2. & 3. W poszukiwaniu krzaku bzu / 4. Tylko 3 koszyki zostały na bratki. Resztę zajęły warzywa :)
1. Jest i on - Ciemnofioletowy Pan Bez :) / 2. & 3. Nasza Wiśnia i Magnolia zawsze cieszą oczy wczesną wiosną zanim zaczną kwitnąć inne kwiaty. / 4. Pomidorki czekają na troszkę słońca.
Małe wiosenne zmiany i kilka centymetrów mniej ;-)
Z wiosną i garnitury pojawiają się częściej.
1. Taaaaak! Te buty jeszcze będą tu tysiąc razy conajmniej! / 2. Rowery, hulajnogi czy deskorolki znów na porządku dziennym / 3. Dziewczyński shopping. / 4. Rodzinny wypad na trampoliny (ale 2 dni zakwasów po nich nie da się pokazać na zdjęciu ;-))
1. Jedne z lepszych par butów jakie kupiłam. Wygodne i pasują do większości rzeczy w mojej szafie / 2. Błękity wiosną pojawiają się u mnie zdecydowanie częściej niż o innych porach roku / 3. Szarość i błękit to jedno z moich ulubionych połączeń / 4. Chwila dla mnie i nadrobienie zaległości z czytania.
Od puchowej kurtki po sandałki. Pogoda, wedle przysłowia, serwowała nam wszystkie pory roku!
Nie mam w zwyczaju chowania czy wyciągnia sezonowych ubrań według pory roku. Wszystko wisi w szafie całorocznie oprócz kurtek, płaszczy i butów. Tak też z początkiem kwietnia część z nich wyczyściłam i spakowałam do pudeł zostawiając jedynie po jednej parze butów zimowych i jednej cieplejszej kurtce dla całej naszej rodzinki. Na te przyszła pora z majem więc pewnie w przyszłym tygodniu i one trafią do pudeł jako ostatnie, czekając do października...
Jako, że zrezygnowałam z cukru i słodyczy na okres Wilekiego Postu szukałam sobie substytutu do tych wszystkich godzin spędzonych zwykle przy pieczeniu słodkości... Rozwinęłam więc nieco szkrzydła w pieczeniu domowego pieczywa. Jak nie mogłam na słodko to choćby domowy chlebek, którego zapach idelanie wypełniał braki ciast :-)
Te 6 tygodni bez cukru czy innych słodkości o dziwo poszło mi zbyt łatwo, jak na cotygodniowego zajadacza domowego ciasta, bo na prawdę ani raz nie miałam jakiejś strasznej zachcianki na deser itp... Nawet herbatę na nowo polubiłam bo kiedyś nie wyobrażałam sobie pić jej bez dwóch łyżeczek cukru, a ilości herbaty wypiajanej przeze mnie w ciągu dnia przeliczać u mnie można było na hektolitry... A przeliczając do każdej herbaty 2 łyżeczki cukru to już wiecie co mam na myśli ;-)
Przyznam się jednak, że zrobiłam jeden wyjątek bo zjadłam mini kawałeczek Brownie upieczonego przez mojego Synka. No przecież nie mogłam nie spróbować! ;-)
Poza tym choć waga nic się nie zmieniła (co nie było powodem postu) to miłą niespodzianką była utrata kilku cm w talii (i chyba w biodrach?) bo spodnie się zrobiły na mnie luźne a niektóre wręcz wyglądają na ciut za duże!
Tak sobie myślę teraz, że szkoda byłoby mi to odzyskać więc staram się redukować ilość słodkości zjadanaych w ciągu dnia, napoje nadal piję bez cukru (i wcale mni to już nie przeszkadza) a domowe wypieki mają o wiele mniej cukru niż w przepisie lub używam cukrowych zamienników :-) I mam nadzieję w tym wytrwać bo moi domownicy nie mieli jeszcze nic przeciwko mniej-słodkim ciastom, albo nawet tego nie zauważyli?
Wracając do domowych przyzwyczajeń weekendowych wypieków, pierwsze wróciły drożdżowe rogaliki :-)
Z dżemem porzeczkowym jedna porcja a druga z kremem ciasteczkowym z przyprawami korzennymi :-)
Tacek było 4 razy tyle :-))))))
Wraz z majem sezon komunijny w pełni więc jeśli potrzebujecie zestawu na tą okazję, ale nie tylko na tą, to zapraszam Was do postu gdzie pokazałam Wam kilka inspiracji co założyć TUTAJ.
Kwiecień to był również nareszcie czas na pierwsze prace ogrodowe w tym roku!
Ogrodniczka ze mnie żadna, bo każdego kwiatka w domu dosyć szybko i skutecznie potrafię ukatrupić niestety... Ale ciągle próbuję i się staram bo naprawdę lubię patrzeć jak to wszystko później kwitnie czy owocuje. To ogromna satysfakcja patrzeć na coś co wyhodowało się własnymi rękami.
I mimo mojego braku zdolności do ogrodnictwa jakoś ten ogród co roku kwitnie i owocuje. W każdym razie lepiej niż kwiaty domowe ;-)
Są więc i kwiaty i warzywa. W tym roku posiałam fioletowy jarmuż pierwszy raz. Zioła to coroczny standard. Również pomidorki koktailowe, które w wiszących koszykach całkiem dobrze sobie potrafią urosnąć.
1. Część warzyw sieję a część kupuję w sadzonkach. / 2. & 3. W poszukiwaniu krzaku bzu / 4. Tylko 3 koszyki zostały na bratki. Resztę zajęły warzywa :)
1. Jest i on - Ciemnofioletowy Pan Bez :) / 2. & 3. Nasza Wiśnia i Magnolia zawsze cieszą oczy wczesną wiosną zanim zaczną kwitnąć inne kwiaty. / 4. Pomidorki czekają na troszkę słońca.
Mój Mały Pomocnik <3 Fajnie, że i Jemu sprawiało to radość :)
Z wiosną i garnitury pojawiają się częściej.
A jak mowa o garniturach to pojawił się nowy pasiasty rodzynek. Model idealny na lato! Można go znaleźć w nowej kolekcji H&M
1. Taaaaak! Te buty jeszcze będą tu tysiąc razy conajmniej! / 2. Rowery, hulajnogi czy deskorolki znów na porządku dziennym / 3. Dziewczyński shopping. / 4. Rodzinny wypad na trampoliny (ale 2 dni zakwasów po nich nie da się pokazać na zdjęciu ;-))
1. Jedne z lepszych par butów jakie kupiłam. Wygodne i pasują do większości rzeczy w mojej szafie / 2. Błękity wiosną pojawiają się u mnie zdecydowanie częściej niż o innych porach roku / 3. Szarość i błękit to jedno z moich ulubionych połączeń / 4. Chwila dla mnie i nadrobienie zaległości z czytania.