Dziś stało się to za sprawą pewnej długoposzukiwanej "perełki". Otóż mam na myśli absolutnie cudowną, idealnie skrojoną, wymarzoną sukienkę maxi.
Jestem cierpliwa i ta cierpliwość została nagrodzona. Nie idąc na kompromisy, mając w głowie wyobrażenie pewnego modelu szukałam przez długi czas białej maxi ma lato, która wydawała się w pewnym momencie "jednorożcem". Myślałam nawet o uszyciu jej ale pojawiła się! I cieszy jakby conajmniej była kreacją od Chanel.
Jaka była moja wizja? Maxi z ciężkiego materiału, najlepiej z pełnego koła, na szerokich ramiączkach lub tzw. bez rękawów i bez żadnych wzorów. Czyli powiedzmy "namiot" ;-)
A ja nie byłabym sobą gdybym nie dołożyła do niej marynarki :)