I jest mi z tego powodu bardzo miło i za to Wam dziękuję :)
Zeszłoweekendowe ciasto doczekało się premiery i tu na blogu, będąc odpowiedzią na zapytania o przepis, który wydawał się szybki i prosty. I takie właśnie jest to ciasto... Dodam jedynie, że modyfikuję dodatki w zależności od pory roku lub po prostu tego co mam w lodówce czy zamrażarce. Na ogół jest to zwykły "ubijaniec" z owocami - albo z truskawkami albo z malinami. Mogą być świeże lub mrożone.
Natomiast ostatnio tęskniło mi się już to tych bardziej "zimowych " smaków więc powstała nowa "wariacja" ;-)
W Lidlu piękne, dorodne, pachnące śliwki mrugały do mnie nieśmiało więc wzięłam cały koszyk i część potem powędrowało właśnie do ciasta. Ale jest jeszcze w nim parę innych "nieoczywistych" składników , dzięki którym smak kojarzy mi się na prawdę z tym sezonem...
SKŁADNIKI:
6 dużych jajek
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego
200g mąki pszennej
6 łyżek stołowych oliwy z oliwek
śliwki
garść orzechów
1 łyżeczka przyprawy korzennej lub przyprawy do piernika
1 łyżka kandyzowanej skórki z pomarańczy
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Orzechy kroimy bardzo drobno, śliwki myjemy i wyjmujemy pestki. Kroimy w półplasterki.
Oddzielamy białka od żółtek i ubijamy na sztywno. Nadal ubijając dodajemy powoli cukry a gdy się połączą dodajemy po jednym żółtku.
Ubijamy do "białości" i po łyżce dodajemy na mniejszych obrotach mąkę z proszkiem do pieczenia na przemian z oliwą i mielonymi orzechami.
Delikatnie łączymy aby ciasto nie opadło.
Na koniec dorzucamy skórkę pomarańczową i przyprawę korzenną.
Wylewamy do blaszki wyścielonej papierem do pieczenia i na wierzch układamy pokrojone śliwki.