O ile Boże Narodzenie zawsze dla mnie kojarzyło się z czerwienią, o tyle Walentynki nie miały u mnie reguły kolorystycznej.
Bardziej chodzi mi tu zawsze o formę niż o kolor.
Ostatnio pokazywałam Wam propozycję m.in. na walentynkowe spotkanie jeśli nie lubimy wysokich obcasów ale chcemy nadal czuć się "kobieco". Dziś idę o krok dalej i nieco podnoszę "wysokość ".
Szare, marszczone kozaki na niskim i wygodnym obcasie to bardzo fajny zamiennik szpilek. Dzięki wydłużonemu noskowi optycznie wysmuklają naszą sylwetkę i dodają lekkości.
Do nich założyłam dopasowaną, letnią sukienkę maxi w pięknym, głębokim kolorze butelkowej zieleni. A na wierzch krótka dwurzedówka podkreślająca talię.